top of page

NUDE Z MARKĄ KOBO PROFESSIONAL

Patrząc na swój content na Instagramie stwierdziłam, że moje posty zdominowane są przez jedną markę - tak to jest, gdy jest się #ambasadorkaGlamShop - no cóż widocznie tak musi być. Nie znaczy to jednak, że na moim profilu nie pojawiają się inne marki. Tym razem zapraszam Was na krótką recenzję palety Kobo ProfessionelTrue Nude we współpracy z Danielem Sobieśniewskim, która przypomina mi trochę ABH Sultry.



Przyznaję, że w makijażach dziennych, najczęściej sięgam po brązy, które łatwo zestawiać z różnymi błyskotkami. Nowe palety Kobo (te prostokątne w czarno-złotej okładce), to nowa odsłona cieni tej marki - lepsza formuła matów i błyski, które w znaczny sposób różnią się od poprzednich produktów Kobo. Paleta True Nude to dziesięć cieni: trzy błyski i siedem matów w brązowej kolorystyce. Co ciekawe w palecie mamy odcienie chłodne i ciepłe, które razem tworzą dość unikatową kompozycję. Opakowanie jest miłe dla oka - eleganckie złoto na czarnym tle. Wszystko jest czytelne, chociaż osobiście wolałabym opis cieni wewnątrz palety, ale to moje osobiste preferencje. Wewnątrz znajduje się dość duże lusterko, co czyni paletę przyjazną w podróży. Według producenta jakość cieni gwarantuje dobre rozcieranie i trwałość idealne do wykonania profesjonalnych makijaży dziennych oraz wieczorowych.



Swatche nie zawsze obiektywnie opisują formułę cieni, ale chyba wszyscy lubią je oglądać. Pierwsze wrażenie przy dotknięciu cieni z palety True Nude jest pozytywne. Cienie błyszczące są delikatne pod palcem i wszystkie mają podobny stopień błysku. Nie jest to jednak formuła, którą lubię najbardziej. Są to po prostu cienie perłowe, które ładnie odbijają światło. Z pewnością fani delikatniejszego efektu na powiekach będą zadowoleni, bo ta formuła świetnie sprawdzi się w makijażach dziennych. Jeśli chodzi o maty, to są one dobrze napigmentowane. Uważam jednak, że osoby początkujące mogą mieć małe trudności z rozpracowaniem tych kolorów. Kolory można budować i łączyć ze sobą, ale brakuje mi w palecie jaśniejszego brązu i beżu, które pozwalają na większe roztarcie granic przy delikatnym makijażu. W moim egzemplarzu cienie matowe mają też zróżnicowaną konsystencję: Daybreak, Gladness i Tan są pod palcem delikatne, wręcz jedwabiste, podczas gdy Relish, Heban i Just Black niemal kredowe.


Poniżej przedstawiam Wam trzy propozycje makijażu, które wykonałam tą paletą. Jak widzicie cieniowanie i blendowanie wyszło całkiem przyzwoicie, ale musiałam pokombinować i nastawić się na mocniejsze podkreślenie kształtu oka. W środkowym, delikatnym makijażu było mi trudno uzyskać gładkie przejście pod łukiem brwiowym z uwagi na brak jaśniejszego cienia w palecie. Oczywiście można się wspomóc jakimś cieniem spoza palety, ale w przypadku palet nude uważam, że jasny cień po prostu musi w niej być - inaczej paleta nie jest kompletna. Nie twierdzę, że ta paleta jest zła, ale to kolejny produkt Kobo, do którego nie jestem przekonana. Poza tym kupowanie w drogerii Natura (zwłaszcza online) nadal jest dla mnie katorgą. Pomijając, że zawsze paczka przychodzi niekompletna albo coś jest uszkodzone... nie wiem z czego to wynika, ale większa dostępność produktów Kobo byłaby chyba też lepsza dla rozwoju marki - więcej opinii i klientów z pewnością pomogła by w rozwoju asortymentu. Czy warto kupić tą paletę? Na promocji, tak. Jeśli jednak szukacie mniej problematycznych palet polecam chociażby nowości z Claresa - ja jestem naprawdę zachwycona ich asortymentem makijażowym, a z tego co widzę oni dopiero wprowadzili pierwsze palety cieni i inne produkty, bo do tej pory robili chyba tylko lakiery hybrydowe do paznokci.



_____________________



Comments


bottom of page