top of page

POMADKI MESAUDA MILANO

W swojej kolekcji mam pięć tradycyjnych pomadek Mesauda Milano z kolekcji świątecznej oraz walentynkowej i doszłam do wniosku, że pokażę Wam jak one wyglądają - zarówno na swatchach jak i na ustach, bo pewnie część z Was widziała tą markę w Douglas, ale mało o niej słychać. Mam takie wrażenie, że w ostatnim czasie pomadki tradycyjne zostały wyparte przez te w płynie z uwagi na większą trwałość i intensywność barw, ale w mojej opinii niektóre formuły przeżywają teraz swój renesans. Cieszę się, że nie ma teraz też produktów "passe" i każdy może nosić co mu się podoba.



Pomadki Mesauda Milano są moim zdaniem ekskluzywne. Piękne wykończenie z logo oraz błyszczące opakowania zamykane na magnes są bardzo eleganckie. Taka pomadka to mała ozdoba w torebce lub świetny prezent. No tylko popatrzcie, jak ładnie prezentują się te odcienie: Honey Bee, Sweetie, Babe, 301 i 302.



Swatche pomadek na skórze ręki nie zawsze są obiektywne. Jakiś czas temu, na przykładzie pomadek Glam Shop pokazywałam jak poszczególne odcienie mogą współgrać z karnacją. W tej serii z pomadkami @mesauda_milano mamy dwa odcienie nude, dwie wspaniałe czerwienie i jeden nietypowy fiolet. Jeśli chodzi o formułę pomadek, to są to produkty kremowe o wysokiej pigmentacji. Przy jednej warstwie uzyskujemy pełne krycie. Oczywiście w przypadku pomadek tradycyjnych ciężko jest za jednym zamachem idealnie wypełnić kontur ust, ale wierzcie mi nie trzeba nakładać wiele. Konsystencja jest komfortowa na ustach, wręcz kremowa, którą można ładnie przeciągnąć np. pędzelkiem. Nie jest to jednak formuła długotrwała - pomadka się zjada i brudzi przy pocałunkach, ale to całkowicie normalne.



Na zdjęciach poniżej przedstawiam też swatche na ustach - pierwsze zdjęcie to odcień Honey Bee z kolekcji Red Valentine. Idealny kolor na codzień, prawda? Jeśli szukacie nieco delikatniejszego efektu i jaśniejszego koloru polecam odcień 301 z serii Opulent Shine, który jest ciutkę mniej napigmentowany i bardziej przypomina balsam do ust z uwagi na mocniejsze, błyszczące wykończenie. Dla mnie odcień Honey Bee to pomadka idealna do dziennych makijaży, ale sprawdzi się także przy smokey eye. Jeśli uwielbiasz fiolety w makijażu tak jak ja i nie boisz się bardziej zdecydowanych kolorów, to odcień z drugiego zdjęcia przypadnie Ci z pewnością do gustu. Sweetie to fioletowe cudo, ale nie dla każdego. Wiele osób uważa, że fiolety na ustach nie wyglądają dobrze, jednak wszystko zależy od karnacji. Dla mnie ten odcień jest bardzo ładny i czuję się w nim bardzo dobrze. Przypomina mi pomadkę Lavender and Lace z NYX, ale jest bardziej ciepła i mniej matowa. Na trzecim zdjęciu pokazałam pomadkę w odcieniu 302 (z serii Opulent Shine Gold Xmass). Na swoim instagramowym profilu prezentowałam już kilka czerwieni i uważam, że ta jest również godna polecenia. Taka czerwień z domieszką niebieskich tonów to idealny produkt do makijażu w stylu francuskim. Do tego kreska na powiece, mocno wytuszowane rzęsy i makeup gotowy. Takie odcienie czerwieni optycznie wybielają też zęby, przez co makijaż jest lekki i podkreśla nasze atuty. Jak wiecie po czerwienie sięgam tylko od wielkiego dzwonu, ale nie mogłam nie pokazać tego cudownego koloru.

Comments


bottom of page