Fiolety w makijażu to hit ostatnich miesięcy, który powraca od kilku sezonów. W poprzedniej serii pokazałam już paletę Glam w Moro i na moim Instagramie możecie zobaczyć jak dobrze te kolory łączą się z fioletami. Tym razem pokażę jak ta przepiękna kolekcja Wrzosowisko sprawdza się solo. Opakowanie palety jest bardzo subtelne a jednocześnie eleganckie i świetnie zapowiada kolory w środku. W mini kolekcji jest także kredka do oczu i kruszonka Wrzos. Myślę, że wiele z Was już posiada tą paletę i nie żałuje zakupu.
Opakowanie Wrzosowiska @glamshop_pl@digitalgirl13 jest złote i podkreśla urok fioletowych cieni. Nazwy nawiązują do odmian wrzosów i moim zdaniem są bardzo trafione. Cienie prezentują się przepięknie w każdym świetle, ale w Słońcu nabierają wiosennego klimatu jeszcze bardziej. Moją uwagę najbardziej przykuł w pierwszej chwili cień Anette, o którym już pisałam kilka postów wcześniej - nadal podtrzymuję ten zachwyt. W palecie oprócz obłędnego holo są cztery maty, cztery ultraperły i jeden cień matowy z drobinkami brokatu. Sądzę, że paleta sprawdzi się zarówno do delikatnych jak i mocnych makijaży. Jeśli chodzi o formułę cieni, to jest ona już znana z innych dziewiątek, więc nie będę się rozpisywać. Na uwagę zasługuje odcień Radnor, który pod palcem jest bardzo gładki. No i boskie holo Anette, o którym już mówiłam.
W zestawie mamy też dwie kruszonki Eros i Wrzos, które są dość specyficznym produktem. Ja, porównałabym je do folii, którą należy nakładać na klej do brokatu. Najlepiej robić to palcem, wtłaczając drobinki w lepką bazę. Przy okazji serii z nowymi 9tkami warto je poznać, jako uzupełnienie kolekcji. Osobiście lubię nakładać te produkty jak topper aby dodać błyskowi trójwymiarowości lub ożywić zbyt matowy płaski look.
Więcej makijaży z paletami Glam w Moro i Wrzosowisko znajdziecie na moim Instagramie.
Comentarios