Jeśli oglądasz amerykańskie YouTouberki, na pewno wiesz kim jest Tati Westbrook (@glamlifeguru). Obserwuję ją już od kilku lat i chętnie sięgam (w miarę dostępności) po rekomendowane przez nią produkty kosmetyczne. Jednym z nich jest sypki puder matujący Coty Airspun - produkt opracowany przez Francois Coty w 1935 roku. Powiem szczerze, że ta informacja zrobiła na mnie duże wrażenie. Jeśli jakiś produkt przetrwał na rynku kosmetycznym tyle czasu to musi być on rewelacyjny. No i jeśli @glamlifeguru twierdzi, że jest lepszy od Laury Mercier to jest to na pewno „must have” każdej urodowej maniaczki.
Na wstępie powiem, że można go kupić w Polsce w sklepie internetowym za około 60 złotych. Do wyboru mamy 6 odcieni: Honey Beige, Naturally Neutral, Rosey Beige, Suntan, Translucent i Translucent Extra. Niezależnie od koloru, wszystkie są zapakowane w plastikowe opakowanie z aplikatorem w postaci puszku i maja gramaturę 65g, co niewątpliwie jest dużą konkurencją w stosunku do innych pudrów na rynku. Samo opakowanie jest estetyczne i dobrze wykonane, po kilku miesiącach użytkowania nie mam do niego zastrzeżeń.
Kolorystyka wieczka jest w jesiennych barwach i zachęca do używania produktu zwłaszcza w tym sezonie. Jak większość sypkich pudrów po otwarciu mamy perforowane „sitko”, które dozuje odpowiednią ilość produktu po potrząśnięciu. Zazwyczaj nie otwieram całego sitka, bo mam tendencję do rozsypywania pudru, ale w tym przypadku nie ma takiego problemu. Wielkim zaskoczeniem jest też zapach kosmetyku, który mnie osobiście kojarzy się z perfumami mojej babci i przywołuje na myśl lata międzywojenne oraz świetności starego Hollywood. Obawiam się jednak, że nie wszyscy mogą podzielać moje zdanie, ponieważ jest on naprawdę intensywny i utrzymuje się dłuższą chwilę po aplikacji. Ale jest na niego patent, wystarczy otworzyć pudełko na kilka godzin i zapach słabnie.
Rekomendacje z YouTube nie są dla mnie wyznacznikiem zakupu danego produktu. Kilka razy zdarzyło mi się, że zachwalane produkty u mnie się po prostu nie sprawdziły. Tak było w przypadku Pudru Maybelline Master Fix, ale o tym kiedy indziej.
Według producenta, puder Airspun nadaje się do każdego rodzaju cery, utrwalania makijażu, pudrowania oraz baking’u twarzy. Można go stosować także jako samodzielny produkt, który zachowuje się jak delikatny podkład. Ja wybrałam odcień Translucent Extra ponieważ lubię kryjący efekt pudrów. Ze względu na moją karnację nie chciałam też aby puder przyciemniał mi podkłady ani nadawał zbyt mocnego, żółtego tonu skórze.
Używam go już od trzech miesięcy w codziennych makijażach i mogę powiedzieć, że nie żałuję zakupu. Puder jest dobrze zmielony i niemal aksamitny w dotyku. Łatwo aplikuje się na twarzy za pomocą miękkiego pędzla lub wilgotnej gąbki do makijażu. Wyrównuje koloryt skóry i nie tworzy pęknięć w okolicach zmarszczek mimicznych oraz nosa. W połączeniu z podkładem i korektorem zwiększa też krycie niedoskonałości. Mało tego, działa trochę jak filtr wygładzający drobne bruzdy, nierówności i zmiany barwnikowe skóry. Przeszedł nawet testy w tegoroczne letnie upały – trzymał matowe wykończenie i nie ciastkował się, a co najważniejsze nie zapychał skóry. Spryskany dodatkowo fixerem pięknie wtapia się w podkład. Dodatkowym atutem jest sam skład pudru, który jest testowany dermatologicznie.
Przypudrowana twarz i utrwalony korektor pod oczami. Dwa makijaże w różnych warunkach oświetlenia.
Ja stosuję go najczęściej jako puder utrwalający korektor pod oczami i podkład na twarzy. Świetnie sprawdza się też u mnie jako produkt do konturowania. Zapewnia wysoki komfort noszenia – nie czuję go na twarzy i utrzymuje mój makijaż przez wiele godzin bez żadnych poprawek. Skóra jest gładka i wygląda po prostu nieskazitelnie.
Podsumowując, na ten czas nie znam lepszego pudru i mogę go polecić każdemu.
A Ty, wypróbujesz Coty Airspun Powder?
コメント