top of page

MIYO X BEAUTYVTRICKS PALETA INSTA GLOW

Niedawno swoja premierę miała paleta rozświetlaczy Insta Glow Miyo, która powstała we współpracy z instagramerką Vanessą Wilczewską. Po sukcesie pierwszej współpracy wydawałoby się, że także i ta spotka się z wielka sympatią i przychylnością zarówno środowiska beauty jak i klientów, jednak w moim odczuciu tak się nie stało. Pod adresem Vanessy poleciało wiele uwag i zwykłego hejtu, które nie były adekwatne do finalnego produktu. Większość zarzutów dotyczyła wyglądu opakowania, powtórzonej formulacji cieni do powiek, zbyt jasnych rozświetlaczy i ceny produktu.



O co tyle hałasu?


Pierwsza współpraca @beautyvtricks z Miyo to paleta Summer Edition, która zawiera 15 cieni do powiek w kolorach pozwalających na wykonie dziennych i wieczorowych makijaży. Paleta oprócz podstawowych brązów ma także bardziej odważne kolory, nawiązujące do stylu Vanessy. Największą sympatię zyskał cień Calla, błyszczący topper, który był inspiracją do zaprojektowania całej gammy podobnych toperrów oraz rozświetlaczy. Czyli w wielkim skrócie, jak sama nazwa sugeruje – insta glow – dużo intensywnych błyskotek, które można nakadać na powieki, twarz oraz całe ciało. I szczerze nikt nie powinien oczekiwać niczego innego. Niestety w tej branży (jak i wielu innych) sukces i własna koncepcja musi spotkać się z wielka krytyką. Pozwolę pominąć sobie wszystkie watki i przedstawić swój punkt widzenia po kilku tygodniach używania tej palety.



Paleta Insta Glow zawiera pięć topperów (cieni do powiek) oraz trzy rozświetlacze do twarzy i ciała. Moim zdaniem paleta jest spójna, ale kusi mnie aby przełożyć wszystkie wkłady do palet magnetycznych z podziałem na cienie i rozświetlacze. To jednak jest związane z moimi preferencjami związanymi z kolejnością wykonywania makijażu i małą przestrzenią, którą mam do dyspozycji podczas malowania się. Uważam też, że taki podział gwarantuje mi częstsze użytkowanie wszystkich produktów.



Kupić czy odpuścić?


Co do samej palety – przyznaję, że kartonowe opakowanie z holograficzną grafiką nie trafia w moje gusta, ale nie będę krytykować pomysłu ani szaty graficznej. Wygląd palety nie decyduje o jej jakości, a ja nie jestem osobą, która kupuje kosmetyki wyłącznie ze względu na opakowanie. Wewnątrz palety mamy duże lusterko, które nie zniekształca i może być użyteczne dla osób, które zabiorą ją w podróż. Cienie są naładowane błyszczącymi drobinkami, które wyglądają jak mikrobrokat rozproszony w bezbarwnej lub lekko kolorowej bazie. Mimo różnych kolorów są do siebie bardzo podobne jeśli chodzi o wykończenie.


Aquarius – przeźroczysta baza z przewagą niebieskich drobinek

Pavo – przeźroczysta baza z przewagą różowych drobinek

Pegasus – półtransparentny fioletowy odcień bazy z niebieskimi drobinkami

Gemini - przeźroczysta baza z przewagą złotych drobinek

Phoenix – półtransparentny złoty odcień ze złotymi drobinkami



W zależności od sposobu aplikowania, możemy uzyskać inny efekt - delikatne rozświetlenie, mieniące się drobinki, intensywny blask. Sama formuła jest lekka i nie czuć jej na oku. Ja zawsze nakładam takie produkty na bazę lub klej do brokatu w związku z czym mogę powiedzieć, że przy takiej aplikacji cienie ładnie przyklejają się do powieki i utrzymują podczas noszenia bez osypywania i zbierania w załamaniach powieki.


Rożświetlacze są jasne i na pierwszy rzut oka mają mocną pudrową bazę:


Aries – drobinkowy, perłowo-biały rozświetlacz na przeźroczystej bazie

Vela – jasny, błyszczący ciepły beżowy odcień

Leo – jasny, błyszczący szampański odcień




Jeśli szukasz naprawdę jasnych i błyszczących rozświetlaczy nie będziesz rozczarowany. Trzeba się jednak nauczyć z nimi pracować. Odcień Vela i Leo najlepiej nabierać puchatym pędzlem syntetycznym i wcierać w skórę. Im dłużej pracujemy nimi na skórze tym ładniej blendują się z innymi produktami tworząc prawdziwą taflę. Efekt rozświetlenia można stopniować – od bardzo delikatnego blasku do metalicznej niemal plastikowej powierzchni. Warto wspomnieć, że produkty te dobrze sprawdzają się do rozjaśnienia za ciemnego rozświetlacza. Uprzedzając pytania w stylu… po co kupować za ciemny rozświetlacz i go rozjaśniać? Nie możesz kupić swojego odcienia? Niektóre „jasne” produkty mają tendencję do załamywania światła w taki sposób, że odznaczają się ciemną plamą na skórze lub bardzo mocno podkreślają pory i niedoskonałości na skórze (w moim przypadku większość sypkich rozświetlaczy Sensique, Moia, Makeup Revolution). Zastosowanie rozświetlaczy z palety Insta Glow niweluje ten efekt i działa jak Photoshop. Tym samym mieszanie kilku produktów rozświetla w 3D i daje niepowtarzalny blask, którego nie uzyskasz stosując wyłącznie jeden rozświetlacz. Jeśli chodzi o odcień Aries to jest on typowo drobinkowy i bardzo przypomina Diamond Bomb z Fenty Beauty. W tym przypadku łatwo przesadzić z rozświetleniem, ale to kwestia gustu. Można go także używać jako cień do powiek. Ja używam go jako dodatkowe rozświetlenie na dekolcie i ramionach. Niewielką ilość nabieram na pędzel typu ławkowiec i okrężnymi ruchami wcieram w skórę. W słońcu ten efekt to naprawdę diamond bomb.

Comments


bottom of page