Kosmetyki Eveline są mi znane od lat i chętnie ich używam – zwłaszcza tusze do rzęs, które są niezawodne i przystępne cenowo. Podczas promocji w jednej drogerii skusiła się na zakup palet cieni Charming Mocha, która do złudzenia przypomina paletę Urban Decay Heat. Przyznam, że cienie z Eveline nigdy nie zrobiły na mnie dużego wrażenia. Nie tylko z uwagi na jakość, ale także na wybór kolorów. Ot, kolejne cienie drogeryjne, które nadają się do dziennego makijażu, ale nie zachwycają. Jak było zatem z paletą Charming Mocha? O tym poniżej.
Nude czy Nudne?
Charming Mocha zawiera 12 cieni matowych i błyszczących w tonacji beżowo / brązowej, które świetnie sprawdzą się w makijażu dziennym oraz wieczorowych, a zwłaszcza do wykonania smoky eyes. Odcienie brązów są ciepłe i posegregowane od najjaśniejszego do najciemniejszego koloru. Paleta zawiera jasny, lekko połyskujący cień do rozświetlenia obszaru pod brwią i wewnętrznych kącików oczu, kilka odcieni pośrednich oraz ciemniejszych do zbudowania głębi spojrzenia. Fani koloru czarnego w paletach niestety będą zawiedzeni, ponieważ najciemniejszy kolor w palecie to burgundowy ciemny brąz. Paleta wykonana jest z metalu z estetyczną grafiką i tłoczeniem na wieczku. W środku znajdziemy lusterko oraz miękki pędzelek, który jest naprawdę dobrze wykonany z włosia syntetycznego i może przydać się w podróży. Ogromną zaletą jest konstrukcja opakowania, która pozwala na podwinięcie lusterka pod spód, dzięki czemu podczas pracy możemy pewniej złapać paletę w dłoni lub zminimalizować ilość potrzebnego miejsca na stole podczas wykonywania makijażu. Na uwagę zasługuje też dopracowanie szczegółów, które wpływają na wysoką ocenę całego wyglądu opakowania. Bardzo podoba mi się nawiązanie nazw poszczególnych odcieni do rodzajów kawy (Flat White, Mocha, Frappe, Americano). Moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, bo takie kolory najczęściej wybieram na co dzień, ale wbrew pozorom kolorystyka nie jest nudna. Mając zróżnicowane ciepłe tony brązów można wykonać wiele makijaży na każdą okazję. Dodatkowo taka kolorystyka świetnie sprawdza się niezależnie od karnacji i pory roku. Wystarczy zrobić makijaż oka, dobrać dowolny kolor pomadki i mamy kompletny look, który wygląda profesjonalnie i podkreśli nasze atuty.
W zależności od techniki jaką nakładamy cienie można nimi uzyskać bardzo delikatny lub intensywny kolor na powiekach. Ja jestem przyzwyczajona do aplikowania cieni na mokro bezpośrednio na korektor lub bazę i właśnie w taki sposób testowałam tą paletę. Po dwóch miesiącach używania mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych palet drogeryjnych jakie mam w swoich zbiorach. Naprawdę cienie są dobrej jakości, są dobrze napigmentowane i można je budować. Jednocześnie nie ma problemów z ich blendowaniem i łączeniem. Nie tworzą prześwitów i nie tracą na intensywności podczas rozcierania ani noszzenia.
Kolory są wyraziste i pomimo, iż są wszystkie z tej samej gamy nie zlewają się w jednolitą plamę brązu. Można nimi uzyskać ładny, trójwymiarowy efekt na powiece a jednocześnie stopniować intensywność kolorów. Oczywiście można się przyczepić do tego, że paleta jest kopią Urban Decay, że nie ma w niej beżowego matowego i czarnego cienia, że za mało jest jasnych i zróżnicowanych kolorów a cienie osypują się podczas aplikacji, ale to nie świadczy o tym, że ta paleta jest zła. Dla mnie jest ona prawie kompletna. Jako entuzjastka mocnego rozświetlenia dodaję sporo błysku produktami spoza palety, ale uważam, że Charming Mocha to godny uwagi, bardzo dobry produkt za rozsądną cenę. Jeśli Eveline będzie stosować podobną formułę cieni w swoich kolejnych paletach na pewno sięgnę po nie następnym razem bez wahania.
Comments